sobota, 16 lipca 2011

Kolejny prezent dla lipcowej jubilatki :)

Ależ ten lipiec bogaty w imprezy... Zrobiłam dla koleżanki chustecznik.  Czy udany oceńcie sami... Szczerze przyznam, że nie wiem czy się podobał. Jubilatce zabrakło czasu na komisyjne :) oglądanie prezentów. Pogoda dopisała, grill się udał, towarzystwo wspaniałe a co za ty idzie i klimat fantastyczny... ale żyję w niewiedzy :)



poniedziałek, 11 lipca 2011

Coś pierwszego i coś zupełnie nowego :)

Dzisiaj będzie króciutko. Choć dzień się jeszcze nie skończył, ja już marzę  o odpoczynku :) Okropnie pracowity dla mnie ten poniedziałek. A mówią, że jaki poniedziałek taki cały tydzień... :) Już się boję :)))

Jak wcześniej pisałam, będę pokazywała Wam moje pierwsze prace... Te takie jeszcze ze szkolenia. Zrobiłam zdjęcie mojej naj, naj pierwszejszej :) pracy. Przed nią tylko słyszałam o decoupage'u. Moja pierwsza i jak dotąd ostatnia deseczka. Dziś jak na nią patrzę śmiać mi się chce... Ale pamiętam jaka byłam dumna gdy ją zrobiłam. Z resztą od razu wiedziałam kto ją dostanie - moja córcia Martusia.
Dlatego tak mocno na różowo :)



A teraz czas na coś zupełnie nowego. Wczoraj moja koleżanka obchodziła urodziny. Powędrował do niej listownik. Miała dostać coś zupełnie innego, ale gdy po raz kolejny byłam świadkiem poszukiwania zaginionego listu, stwierdziłam że to będzie najlepszy prezent. I faktycznie koleżanka uszczęśliwiona, prezent się podobał a co najważniejsze na pewno się przyda.






I zapomniałabym o kluczniku :) Stało sobie biedactwo aż przyszła koleżanka i przygarnęła... Kupiłam totalny złom w sklepie po 5 zł :) Oj nie było łatwo zrobić z tego coś... W domu okazało się,  że gdzieś coś pękło, gdzieś coś odpadło... Totalna porażka... Nie mogę sobie darować, ze nie zrobiłam zdjęć przed...  No cóż pozostało  mi pokazać zdjęcia po...





Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego poniedziałku :))

czwartek, 7 lipca 2011

Od tego się zaczęło...

Tak sobie pomyślałam, że najlepiej zacząć od początku :) Jak decoupage stał się sporą częścią mojego życia...
Jako rasowa kura domowa (raczej z przymusu niż z wyboru) i jako częsty bywalec urzędu pracy wypatrzyłam sobie kurs "Decoupage od podstaw" czy coś takiego... Walczyłam jak lwica o miejsce i dzień przed rozpoczęciem szkolenia okazało się, ze ktoś zrezygnował (o jak ja temu komuś baardzo dziękuję!!!)... I wtedy się zaczęło. Już na pierwszych zajęciach wpadłam jak śliwka w kompot... A z każdym dniem robiło się coraz ciekawiej... Od deski, po świeczniki, podstawki pod świece,  szyldziki, talerze i bombki (na wielką prośbę kursantek i kursantów). W fantastycznej atmosferze, otoczona pędzelkami, gąbkami, farbkami, klejami, lakierami i innymi cudeńkami, pod czujnym okiem instruktorki Hogis (bądź co bądź fantastycznej osoby), popłynęłam.... i płynę do dziś :) Pokarzę Wam kilka zdjęć moich pierwszych prac... Ale po woli muszę dostać się do zaczarowanego kuferka i je odkopać. Dziś prezentuję moje pierwsze pudełko a co za tym idzie trzecią przygodę (bo był jeszcze talerz i podstawka pod świecę) z kraczkiem dwuskładnikowym.

A teraz dzisiaj skończone pudełko. Z tym samym motywem co kot mamrot. Ponieważ kocisko na stałe zagościło w sypialni, postanowiłam zrobić kilka rzeczy pasujących do kociego garnituru :) Oto pudełko...







wtorek, 5 lipca 2011

Ach te dzieci :)

Jestem szczęśliwą, choć baardzo zmęczoną mamą dwójki dzieci. Moja córcia  przegada każdego... Cała rodzina już wymięka... A Ona nigdy się nie męczy, zawsze ma temat do rozmowy... i chęci do zabawy. Nawet teraz siedzi mi niemalże na głowie... A ja tak bardzo chciałabym mieć chwilę dla siebie.. Ostatnio udało mi się zmalować Fizię Mizię kotkę i  Kota Mamrota męża kotki :)

Niebawem pokażę nowe rzeczy - prezenty dla lipcowych jubilatek i solenizantek :)
A tym czasem uciekam, może uda się odpocząć ?

piątek, 1 lipca 2011

Ratunku!!!!

Śmigam po blogu i nic  nie kumam... Czuję się jak jakiś głupek ;( przykre to ale prawdziwe. Myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy a technika mnie pożarła, unicestwiła czy coś w tym stylu.... A myślałam, że blog to taka prosta sprawa... Jak sobie nie poradzę to przyjdzie mi zniknąć. Ciekawe dlaczego nikt z was nie pisze o takich problemach? Teraz pewnie uczą tego w szkole.. Tylko, że ja to nieco starsza jestem niż teraz... I coraz to bardziej zdesperowana....